Lumenatio 3



Lumenatio najpierw zadebiutowało w Warszawie, a następnie zaatakowało Amsterdam. Teraz projekt powraca do Stolicy, żeby po raz kolejny dać jej mieszkańcom możliwość zmierzenia się w niezwykłej walce.

Wyobraź sobie surrealistyczny sen, w którym widzisz miasto zupełnie takie jak Twoje. Te same ulice, budynki i ludzie. Miasto żyje swoim normalnym rytmem, jednak raz na jakiś czas zaczynają dziać się tam dziwne rzeczy. Absurdalne. Tajemnicze. Czasem w mieście nie wiadomo skąd pojawiają się niezwykle ubrane istoty i rozpoczyna się polowanie. Venatio. Surrealistyczni łowcy nie atakują jednak osób postronnych i walczą jedynie między sobą. Trzecim okiem. Lumen. Każdy z nich celuje i jest jednocześnie celem. Gdybyś był jednym z nich, to z pewnością doskonale wiedziałbyś jak to jest, gdy zagrożenie może nadejść z każdej strony, wciąż trzeba uciekać i jednocześnie gonić. Polować. Gdzie byś się ukrył? Skąd byś atakował? Jaka byłaby twoja strategia? A teraz wyobraź sobie, że ten surrealistyczny sen staje się rzeczywistością. Lumenatio.

Jeśli masz nerwy ze stali, umysł stratega, zmysł wojownika i odwagę do zrobienia czegoś nietypowego w samym centrum miasta, to włącz się do Lumenatio 3.

Aby wziąć udział w grze musisz wziąć ze sobą aparat cyfrowy i pojawić się w centrum Warszawy w najbliższą niedzielę (15 czerwca 2008) równo o godzinie 15:00. Miejscem spotkania jest chodnik przed Pałacem Kultury i Nauki, a konkretnie przestrzeń pomiędzy dwoma niedziałającymi prostokątnymi fontannami od strony Alej Jerozolimskich.

Jeśli planujesz wziąć udział w Lumenatio, to daj znać mailem – znacznie ułatwi to oszacowanie liczby graczy i przygotowanie odpowiedniej liczby czepków. Jeśli zapomnisz poinformować o chęci udziału w grze, to i tak wpadnij, bo miejsca nie zabraknie dla nikogo. Tak więc wyczyść obiektyw, poinformuj znajomych i rozpocznij odliczanie, bo Lumenatio nadchodzi.


Lumenatio 3

      W pewien słoneczny czerwcowy dzień, grupa osób zebrała się przed Pałacem Kultury, żeby wziąć udział w pewnej surrealistycznej rozgrywce, która już raz zaatakowała warszawskie Stare Miasto, a następnie pojawiła się także w amsterdamskiej Westergasfabriek. Tym razem nietypowe polowanie ponownie zawitało do stolicy, przyciągając 24 łowców, którzy wyposażeni w aparaty cyfrowe i żółte czepki z numerami, zmierzyli się w Lumenatio 3.



      Na miejscu startu pojawiłem się pół godziny przed rozpoczęciem gry, aby spotkać się z ekipą wspierającą mnie na planszy podczas realizacji projektu. Krótko omówiliśmy przebieg Lumenatio 3, ustaliliśmy kto co i gdzie robi, a w międzyczasie poplotkowaliśmy trochę, wyczekując na moment rozpoczęcia gry.



      Kilka minut po piętnastej (aby dać szansę dotrzeć ewentualnym spóźnialskim) pojawiłem się pomiędzy dwoma wyschniętymi basenami, w którym miało rozpocząć się Lumenatio 3, położyłem na chodniku plecak z rekwizytami, po czym przystąpiłem do wyjaśniania zasad zgromadzonym. Uczestnicy projektu dostali żółte czepki z numerami oraz kartki ze spisanymi regułami (niestety miałem ich przy sobie trochę za mało, ale gracze zaczęli przekazywać je między sobą).



      Warto podkreślić, że ubrany byłem wtedy w czarną koszulę, na twarzy miałem 130 dniowy zarost, a na głowie bujne włosy. Dlaczego jest to takie ważne, wyjaśnię już za chwilę.



      Sama gra rozpoczęła się o godzinie 15:15 i trwała 30 minut. Pewną zmianą w stosunku do dwóch poprzednich odsłon było to, że gracze mieli możliwość zdobycia kilku dodatkowych punktów za wykonanie tak zwanych misji. Chodziło o to, żeby pojawić się w konkretnym miejscu w wyznaczonym czasie i zrobić tam zdjęcie podstawionemu przeze mnie człowiekowi.
      Misje były trzy. Pierwsza polegała na sfotografowaniu osoby w żółtym czepku bez numeru, która pojawiła się na chwilę pomiędzy budynkami Dworca Śródmieście około piątej minuty gry. Jakiś czas później, w okolicy piętnastej minuty, ten sam człowiek w czepku pojawił się przy wejściu do kina, gdzie po raz kolejny należało go sfotografować. Celem trzeciej misji byłem ja, a miejscem, w którym gracze mieli mnie upolować, był placyk przy stacji metra Centrum. Gdzie był haczyk? Przyjrzyjmy się zdjęciu promującemu Lumenatio 3.



      Nieprzypadkowo znajduję się na nim dwa razy. Zauważcie, że w każdej odsłonie projektu mam na sobie inną, jednokolorową koszulę. Podczas pierwszej gry ubrany byłem na zielono, drugiej na czerwono, a na grafice promującej Lumenatio 3 pojawiły się kolory czarny i biały. O co chodzi? Wszystko miało wyjaśnić się na planszy.
      Gdy tylko gracze założyli na głowy czepki, swój punkt kulminacyjny osiągnęły zakulisowe przygotowania do największego przekrętu tej gry. Przez chwilę pochodziłem pośród graczy, żeby zobaczyć jak wszystko się odbywa, a następnie razem z kilkoma osobami ruszyłem w głąb parku.
      Zanim jednak przejdę do opisania tego, co wydarzyło się pośród drzew, napiszę jeszcze kilka słów o samej rozgrywce. Jak zwykle mogliśmy zobaczyć całą gamę różnych stylów gry. Część osób stała pod drzewami, inni biegali (przodem lub tyłem), jeszcze inni kryli się za betonowymi donicami, murkami, przy ścianach. Mieliśmy też przykłady współpracy pomiędzy niektórymi graczami, którzy chronili się wzajemnie, przykładając głowę do głowy, tak aby chronić swoje numery (nie muszę chyba wyjaśniać, że poruszanie się w ten sposób było nieco utrudnione). Dla miejscowych pijaczków i przypadkowych przechodniów musieliśmy wyglądać niezwykle, co zresztą można było wyczytać z ich spojrzeń i wyrazów twarzy. Grupki dziwnych postaci ukrywające się pośród drzew, uganiające się po chodniku z aparatami, albo przytulone do budynków to widok niezwykły, ale cała sytuacja wydała mi się szczególnie ciekawa w kontekście miejsca rozpoczęcia gry. Niezwykle surrealistyczny jest widok dwudziestu czterech osób w żółtych, ponumerowanych czepkach, biegających z aparatami w rękach, wokół oraz po dnie wyschniętego basenu. Swoją drogą wspomniany basen pełnił funkcję swego rodzaju okopów.







      Jedna z uczestniczek ubrała się na żółto, być może dlatego, żeby jej strój stanowił jeden komplet razem z żółtym czepkiem.





































      Gracze biegali, robili zdjęcia, zbierali punkty, zadziwiali przechodniów, a co tymczasem działo się nieco dalej, w innej części parku? Przechodnie i bezdomni siedzący na ławkach byli nie mniej zdziwieni faktem, że w pewnym momencie pojawił się tam jakiś zarośnięty koleś w czarnej koszuli, który usiadł na trawniku, wyciągnął dwie maszynki elektryczne, grzebień i nożyczki, po czym filmowany i fotografowany, zaczął się golić, będąc jednocześnie strzyżonym przez dziewczynę, która zdawała się zachowywać tak, jakby nie było w tym wszystkim niczego dziwnego.





      Kolejne pęczki włosów upadały na trawnik, a zarost i bujna fryzura znikały coraz bardziej. Byłem ciekaw, czy przechadzający się w okolicy mundurowi nas zauważą, i czy zechcą w jakiś sposób zainterweniować, ale na szczęście tak się nie stało. Swoją drogą jestem ciekaw, jaka byłaby ich reakcja. Golenie się w przestrzeni publicznej chyba nie jest zabronione, prawda?
      Dopiero po pewnym czasie zorientowaliśmy się, że w krzakach nie jesteśmy sami, a w pobliżu ktoś sobie śpi. W pewnym w okolicy pojawiło się także kilkoro graczy, ale mam nadzieję, że zajęci polowaniem nie zwrócili na mnie uwagi. Zresztą osoby asystujące przy strzyżeniu nieco mnie osłaniały.
      Wszystko poszło bardzo sprawnie i już kilkanaście minut później byłem ostrzyżony oraz ogolony. Pozostało jeszcze tylko zdjąć czarną koszulę, założyć białą, i można było ruszać w stronę metra.
      Na antresolę stacji Centrum wbiegłem przez jedno z bocznych wejść, po czym ruszyłem w stronę ruchomych schodów prowadzących na placyk. Spokojnym krokiem wyszedłem na świeże powietrze, i zacząłem przechadzać się po okolicy, wyglądając zupełnie inaczej niż kilkanaście minut wcześniej. To był właśnie ten największy haczyk całej gry.







      Ile osób mnie rozpoznało, pomimo białej koszuli zamiast czarnej, odmienionej fryzury oraz braku 130 dniowego zarostu? Widziałem postacie w żółtych czepkach, stojące przy ścianach oraz obserwujące teren z góry, jednak tylko nieliczni robili zdjęcia.
      Przebiegły plan powiódł się, a cała akcja zakończyła się sukcesem. Poświadczyli to też gracze, którzy po zakończeniu projektu zgromadzili się w miejscu startu.
      Gra dobiegła końca. Uczestnicy projektu zdjęli żółte czepki i rozeszli się do domów. W ciągu kilku dni miało się okazać, kto zostanie zwycięzcą Lumenatio 3 i otrzyma niezwykłe trofeum, jakim jest Kryształowy Czepek, który nie jest co prawda wykonany z kryształu, ale tak się nazywa, żeby wydawał się bardziej cenny.
      Po zapoznaniu się z nadesłanymi fotografiami i dokładnym ich przeanalizowaniu, oznajmiam, że zwycięzcą Lumenatio 3 został uzbierawszy aż 19 punktów (18 za numery + 1 za wykonanie misji przy wejściu do kina) posiadacz czepka z numerem 59, znany jako PinkF. Gratulacje! Mam nadzieję, że zdobywca Kryształowego Czepka znajdzie dla niego godne miejsce, a wszyscy uczestnicy projektu od teraz zawsze będą uważnie rozglądać się na basenie, czy aby gdzieś spod powierzchni wody nie wyłoni się nagle żółty czepek z numerem. Warto jest mieć przy sobie aparat w wodoodpornej obudowie i cały czas trzymać palec na spuście migawki, bo nigdy nie wiadomo, gdzie nadarzy się okazja na zdobycie kolejnych punktów.
      Lumenatio.