|
Jeśli chcesz być w książce
|
      Uwielbiamy zostawiać po sobie ślady. Ktoś robi to zakopując pod ziemią skrzynkę z drobnymi przedmiotami, czyli tak zwaną kapsułę czasu, a ktoś inny woli wziąć scyzoryk i wyryć na drzewie swoje inicjały. Są też tacy, którzy decydują się na stworzenie jakiegoś dzieła – napisania książki, namalowania obrazu, skomponowania muzyki. Możemy też podpisać się sprejem na murze, robić dużo zdjęć, odcisnąć dłoń w betonie, albo stać się częścią anegdoty, którą inni będą przekazywać sobie z ust do ust.
     
Jedne z tych rzeczy są mniej, a inne bardziej trwałe. A gdyby tak uwiecznić się w nietypowej kapsule czasu, jaką niewątpliwie są karty książki? Dzięki projektowi „Jeśli chcesz być w książce” będzie to możliwe.
     
Wydarzenie to będzie połączone z próbą odnalezienia i otwarcia innej kapsuły czasu, ukrytej 3,5 roku wcześniej (w grudniu 2006) „Kapsuły 06”. Czy uda nam się ją odszukać? Gdy przygotowywałem ją do ukrycia zdradziłem, że zapoznałem się z planami rozwoju miasta i postanowiłem schować kapsułę w miejscu, w którym w ciągu kilku lat rozpocznie się jedna z dużych warszawskich inwestycji. Przez długie miesiące i lata większość osób mogło jedynie spekulować, gdzie zostały ukryte zebrane przedmioty (choć co bardziej przebiegłe osoby mogły próbować odgadnąć ich lokalizację analizując zdjęcia z zakopywania). Teraz po raz pierwszy decyduję się oficjalnie ujawnić lokalizację kapsuły - schowałem ją na Powiślu, w miejscu, w którym właśnie w najlepsze trwa budowa Centrum Nauki Kopernik.
     
Czekała tam ukryta przez długie miesiące. Ja sam wielokrotnie przechodziłem w pobliżu. Obserwowałem zachodzące zmiany, powstający plac budowy i piętrzącą się fasadę budynku. W pewnym momencie informacja o kapsule dotarła też do pracowników Centrum Nauki Kopernik.
     
Podczas przygotowań do projektu „Jeśli chcesz być w książce” zjawiłem się tam znowu, żeby zobaczyć, jak wygląda sytuacja. Miałem przy sobie laptopa na którym znajdowały się zdjęcia z 2006 roku, dzięki którym usiłowałem namierzyć właściwe miejsce. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że szansa na odkopanie kapsuły jest raczej marna. Teren jest całkowicie rozkopany, a do tej pory nikt nie skontaktował się ze mną w tej sprawie, choć w środku znajdowała się karteczka zachęcająca do podjęcia odpowiednich działań. To może oznaczać bardzo wiele rzeczy - kapsuła mogła zostać niezauważona, przypadkowo zniszczona, całkowicie zignorowana albo przejęta przez kogoś na własność.
     
A co ze staniem się częścią książki? Jeśli chcesz zostawić po sobie ślad w tak nietypowy sposób, wystarczy, że zjawisz się w sobotę 15 maja 2010 o godzinie 18:30 przy wejściu na most Świętokrzyski (po stronie Powiśla). Tam wszyscy uczestnicy projektu zostaną uchwyceni na wspólnym zdjęciu, które następnie trafi do mojej nowej książki, nad którą obecnie kończę prace. Później wraz z książką pojawi się w domach czytelników, księgarniach, a także w największych bibliotekach, gdzie wysyłane są tak zwane obowiązkowe egzemplarze biblioteczne, czyli pojedyncze sztuki każdej publikacji wydanej w Polsce.
     
To unikalna okazja, by zostawić po sobie ślad inny niż wszystkie. Ty też możesz stać się częścią w pełni niezależnej, profesjonalnie przygotowanej, lecz wydanej zupełnie na własną rękę publikacji.
     
A kto wie, być może kiedy czytasz teraz te słowa, już trzymasz ją w dłoniach?
     
Wiedz wtedy, że powoli zbliżasz się ku końcowi. Zostały już tylko dwa rozdziały.
Wspólne zdjęcia, wspólne poszukiwania
      Zgodnie z planem około 18:30 pojawiłem się w pobliżu mostu
Świętokrzyskiego. Towarzyszył mi fotograf Robert, który miał zająć
się dokumentacyjną częścią projektu i zrobić panoramiczne zdjęcie,
na którym widoczni byliby wszyscy uczestnicy „Jeśli chcesz być
w książce”.
     
Informacja o miejscu zbiórki była nieprecyzyjna, ponieważ nie
wskazywała, czy spotykamy się po stronie ulicy, po której trwa budowa
Centrum Nauki Kopernik (tak założyłem), czy może po tej, po
której znajduje się pomnik Syrenki.
     
Najpierw przeszliśmy obok placu budowy, a później skierowaliśmy
się w stronę pomnika. Trochę zajęło nam odnalezienie się
w okolicy mostu, ale w końcu udało się skompletować ekipę. Robert
wyjął statyw, przymocował do niego aparat, a ja uniosłem tak skonstruowany
rekwizyt do góry, aby dać wszystkim wyraźny znak, że to
właśnie my jesteśmy tą ekipą od zdjęcia.
     
Uczestników okazało się nie być wcale tak wielu, co było o tyle
zaskakujące, że na Facebooku na udział w akcji zadeklarowały się
62 osoby na „tak” oraz 97 osób na „być może”. Oczywiście do tego
typu wskaźników zawsze należy podchodzić z należytym dystansem,
ale tym razem okazał się on chyba wyjątkowo zawodny. Czy
idea stania się częścią książki nie była dla ludzi wystarczająco atrakcyjna?
A może informacja ta dotarła głównie do uczestników moich
projektów, którzy mogli podejrzewać, że zapewne i tak znajdą się
w książce, uwiecznieni na innych zdjęciach? A może to Noc Muzeów,
która rozpoczynała się tego samego wieczora, odebrała nam
uczestników? Zastanawiałem się, czy będzie ona sprzymierzeńcem
czy konkurentem akcji i postawiłem raczej na to pierwsze, celowo
dobierając godzinę wykonania zdjęcia tak, żeby każdy bezpośrednio
po zrobieniu fotografii mógł przemieścić się dalej w kierunku muzeów,
które swoje drzwi miały otwierać dopiero po godzinie 19:00.
     
Po skompletowaniu ekipy i poczekaniu chwilę na ewentualnych
spóźnialskich ruszyliśmy w stronę placu budowy na poszukiwania
miejsca ukrycia kapsuły. Kilka dni wcześniej robiłem rekonesans,
badając miejsce pod kątem tego, jakie są szanse na jej odszukanie
i faktu, że została zniszczona byłem pewien do tego stopnia, że na
„Jeśli chcesz być w książce” nawet nie brałem ze sobą łopaty. Na
wszelki wypadek wziąłem jednak laptopa ze zdjęciami z dnia zakopywania,
aby wspólnymi siłami, wraz z uczestnikami, odszukać dokładną
lokalizację, w której kopaliśmy owego zimowego dnia w roku 2006.
     
Poszukiwania zapewniły nam sporo zabawy. Przechadzaliśmy
się w okolicy placu budowy i porównywaliśmy posiadane zdjęcia
z tym, co widzieliśmy przed sobą, próbując ustalić, gdzie właściwie
powinno się kopać i czy w tym miejscu jest rozkopany teren, gotowy
budynek, góra piachu, czy może gładka, nienaruszona ziemia,
pod którą nasza kapsuła być może jest jeszcze bezpieczna. Zadanie
to było znacznie trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Krajobraz
zmienił się nie tylko dzięki buldożerom, ale również dzięki siłom
natury, która sprawia, że zimą i wiosną tak wiele rzeczy wygląda
tutaj zupełnie inaczej.
     
Szliśmy wzdłuż ogrodzenia kierując się od mostu Świętokrzyskiego
w stronę BUWu. Tam pojawiła się nadzieja, że być może kapsuła
ocalała i znajduje się poza placem budowy. W pewnym momencie
nawet zaczęliśmy zastanawiać się, w jaki sposób wykopiemy
ją bez łopaty, ale były to obawy nieco na wyrost, bo tak naprawdę
wciąż mieliśmy poważne problemy z jednoznacznym stwierdzeniem,
gdzie znajduje się poszukiwany obiekt.
     
W pewnym momencie zrobiliśmy przerwę w poszukiwaniach,
aby zająć się drugą sprawą, w związku z którą tutaj przyszliśmy, czyli
grupowym zdjęciem. Choć nie było nas sporo, to jednak wystarczająco
dużo, żeby robienie fotografii panoramicznej miało sens.
Robert rozstawił się ze statywem i zaczął robić zdjęcia. Zarówno
lewa, jak i prawa strona grupy zostały dokładnie sfotografowane
kilka razy, tak, aby mieć pewność, że uda się uzyskać odpowiedni
efekt. Robert też znalazł się na zdjęciu. A ja nawet dwukrotnie.
     
Po zrobieniu zdjęć na potrzeby panoramy
wznowiliśmy nasze poszukiwania
kapsuły z jeszcze większą intensywnością.
Porównywaliśmy ścieżki, latarnie,
okoliczne drzewa (co było o tyle trudne,
że zdążyły się zazielenić), skrzynki energetyczne,
budynki, płotki. Było to zadanie
znacznie trudniejsze niż podejrzewałem,
ale dało nam niesamowicie dużo
radości. Kolejne pomysły na to, które
miejsce jest którym i odnajdywane tropy
oraz fałszywe tropy z minuty na minutę zmieniały naszą koncepcję
tego, gdzie właściwie może być kapsuła. Jeszcze słyszę w uszach
dywagacje na temat tego, czy „to drzewo jest tym drzewem”.
     
Czas zleciał niesamowicie szybko. Nawet się nie obejrzałem,
a było już po 20. Po długich debatach, przechadzkach, rozglądaniu
się i badaniu terenu ustaliliśmy, że kapsuła najprawdopodobniej
znajduje się za ogrodzeniem, na terenie placu budowy, ale w miejscu,
które nie zostało naruszone przez buldożery. Nie ma tam ani
głębokich wykopów, ani budynku, ale jest za to góra piachu i wielka
niewiadoma, bo punkty odniesienia takie jak krawężniki, latarnie,
alejki, a być może nawet niektóre drzewa zostały usunięte.
     
Czy to wszystko oznacza, że dla „Kapsuły 06” jest jeszcze szansa?
Próbowałem skontaktować się z Centrum Nauki Kopernik, żeby uzyskać
zgodę na wejście na teren. Kilka dni później przez Polskę przemknęła
fala powodziowa i podejrzewam, że panowie opiekujący się
budową mieli inne problemy na głowie, na przykład zabezpieczanie
znajdującego się bezpośrednio nad rzeką terenu przed gwałtownie
wzbierającą wodą. W pewnym momencie poziom wody podniósł się
do tego stopnia, że teren placu budowy został częściowo zalany.
     
To, co ukryte, pozostało ukryte. Zamiast odpowiedzi mamy kolejne
znaki zapytania. Ale może takie zakończenie lepiej wpisuje się
w temat przewodni niniejszej książki?
|