|
Wszyscy jesteśmy zagranico
|
Dnia 30 czerwca 2010 o godzinie 7:30 rano przy fontannie po północnej stronie PKiN będzie miało miejsce wielkie wydarzenie, na które nie przychodzimy, ponieważ jesteśmy zagranico. Organizatorzy uprzejmie proszą o niestawianie się tego dnia na miejscu i poinformowanie jak największej liczby osób o powodzie swojej nieobecności. Zachęca się do przekazania informacji o wydarzeniu innym osobom. One również powinny zadeklarować, że są tego dnia zagranico.
Nieobecność usprawiedliwiona
     
Pomysł polegał na tym, żeby zawczasu wybrać jeden z kiełkujących internetowych trendów i zbudować wokół niego absurdalną akcję, której popularność rosłaby lawinowo dzięki możliwościom, jakie daje internet oraz dzięki wzrostowi popularności samego zjawiska.
     
Po przeanalizowaniu sytuacji wybór padł na słowo „zagranico”, którego ludzie zaczęli używać, by w prześmiewczy sposób odnosić się do sytuacji, w których różne osoby jako przyczynę swojej nieobecności na imprezie/wydarzeniu podawały pobyt zagranicą, pisząc „jestem za granicą” albo „jestem tego dnia w Londynie” lub też „akurat wtedy lecę do Paryża”. Takie obnoszenie się ze swoimi planami podróżniczymi zaowocowało powstaniem tekstu „jestem zagranico”. Pomyślałem, że ten wciąż umiarkowanie popularny, ale jednak coraz bardziej rozpoznawalny zwrot, to idealny materiał na planowaną przeze mnie akcję. Zależało mi na tym, żeby wskoczyć na tę falę i surfować na niej, sprawić, żeby dzięki wstrzeleniu się w odpowiedni trend, stworzone przeze mnie wydarzenie zdobyło ogromną popularność praktycznie samoistnie, bez dodatkowych działań promocyjnych. Po co to wszystko? Chciałem udowodnić samemu sobie, że jestem w stanie trafić w odpowiednią nutę, wybrać właściwe zjawisko we właściwym czasie i zbudować coś na jego bazie. To bezcenna umiejętność dla wszystkich, którzy chcą analizować i tworzyć nowe trendy albo działać w branży reklamowej.
     
Poniżej treść zapowiedzi eventu:
     
„Dnia 30 czerwca 2010 o godzinie 7:30 rano przy fontannie po północnej stronie PKiN będzie miało miejsce wielkie wydarzenie, na które nie przychodzimy, ponieważ jesteśmy zagranico. Organizatorzy uprzejmie proszą o niestawianie się tego dnia na miejscu i poinformowanie jak największej liczby osób o powodzie swojej nieobecności. Zachęca się do przekazania informacji o wydarzeniu innym osobom. One również powinny zadeklarować, że są tego dnia zagranico.”
     
Udało się? Zdecydowanie! Puściłem zaproszenia do grona moich blisko 500 znajomych i umieściłem w kilku miejscach na Facebooku. Część osób zignorowała moje zaproszenie, część zaakceptowała albo odrzuciła, a niektórzy podali dalej (piszę o tym, ponieważ to ważne, że zaprezentowane dalej statystyki nie były w jakiś sposób podbijane przez moich znajomych). Pewnym dylematem był fakt, czy w przypadku poparcia projektu należy zaznaczyć „attending” czy „not attending”. Po utworzeniu wydarzenia nie ruszałem go przez mniej więcej miesiąc, a następnie sprawdziłem, jakie były efekty.
     
Rezultaty? 1360 osób wybrało opcję „attending”, 1265 „not attending”, 306 “might attend”, 1633 zignorowało zaproszenia rozsyłane przez kolejne osoby. Najważniejsze w tym wszystkim było jednak to, że na ścianie eventu znalazło się ponad 300 komentarzy, a jak wiadomo, to wymaga znacznie większego zaangażowania niż zwykłe kliknięcie na „yes”, „no” albo „maybe”.
     
Autorzy większości komentarzy w jakiś sposób bawili się sformułowaniem „zagranico” albo absurdalnością samego eventu. W efekcie powstała przeogromna kolekcja przezabawnych i tryskających kreatywnością wypowiedzi.
     
Jakiś czas po godzinie rozpoczęcia akcji zrobiłem stopklatkę z kamerki internetowej, która pokazywała pusty plac pod fontanną. Niestety nie udało mi się zobaczyć, jak sytuacja wyglądała tam nieco wcześniej, czyli punktualnie o godzinie rozpoczęcia wielkiego wydarzenia, ale wiele wskazuje na to, że nikt tam nie przyszedł, a nawet jeśli przyszedł, to nie pozostał zbyt długo. Nieobecność wszystkich oznaczałaby, że była to najliczniejsza akcja z możliwych, ponieważ nieobecnych było ponad 6,8 miliarda osób (czyli szacowana populacja Ziemi w roku 2010). Lepszego rezultatu na tej planecie nie mogliśmy osiągnąć. Innymi słowy – pełen sukces!
     
Nie jest tajemnicą, że agencje reklamowe budują w internecie społeczności wokół szczególnie gorących tematów. Oczywiście tego typu działania nie są jedynie domeną branży reklamowej i nie wszędzie należy wietrzyć podstęp, gdyż wiele tego typu inicjatyw ma charakter całkowicie oddolny. Co jakiś czas pojawiają się nowe memy, które mogą być prawdziwą żyłą złota (różnie pojmowanego) dla osób, które będą w stanie wypatrzyć odpowiednią falę i na nią wskoczyć.
     
Życzę miłego surfowania!
|