9,99



Kojarzycie te wypełnione dziwnymi przedmiotami namioty, na które można natknąć się podczas wakacji nad morzem oraz w szeregu innych miejsc?

Wąskie alejki gęsto upakowane niewiarygodnie tanimi rzeczami, których nie potrzebujesz, ale które z jakiegoś powodu chciałbyś mieć. To właśnie tu leżą obok siebie: suszone płatki kwiatów (3 zł), aparaty fotograficzne na kliszę (1 zł), smycze dla psów (4 zł), słuchawki z wężem do prysznica (10 zł), przypinki do rowerów (7 zł), paczki kolorowych słomek (2 zł), zestawy do puszczania baniek mydlanych (1 zł), kolorowe peruki (2 zł), zestawy składające się ze szczotki i szufelki (3 zł, różne kolory), bielizna damska i męska (1 zł), kadzidełka (1 zł), szczotki do włosów (1 zł), parasole (6 zł), lakiery do paznokci (2 zł), tarki kuchenne (3 zł), drewniane kije do szczotek (2 zł), kajdanki z futerkiem (5 zł).*

* Wszystkie ceny autentyczne, stan na rok 2012

Zawsze, gdy pojawiam się w takim miejscu, w mojej głowie zaczyna kiełkować myśl, że jest tam tyle mniej lub bardziej dziwnych przedmiotów, które mogłyby posłużyć do skonstruowania gry miejskiej albo innego projektu happeningowego.

21 kwietnia 2013 roku ta wizja stanie się faktem. Pojaw się o godzinie 16:00 przed Rotundą, a przekonasz się, do czego można wykorzystać garść przedmiotów z jednego z takich namiotów. Właśnie o tej godzinie rozpocznie się tam gra, której integralną częścią będzie przestrzeń miejska. Twoim zadaniem będzie odnalezienie szeregu punktów na mieście, a cel ten osiągniesz dzięki otrzymanej na starcie kartce ze wskazówkami. Jak zwykle będzie towarzyszyć Ci kilkadziesiąt albo nawet kilkaset innych graczy, więc aby być najlepszym, lepiej już teraz zacznij ćwiczyć.

W rolach głównych wystąpią:
- dwie talie kart do gry "plastic coated" (2 x 1 zł)
- trzy pudełka na szminkę z lusterkiem w środku (3 x 1 zł)
- zestaw widelców w kolorze oczojebistego różu (1 zł)
- płaszcz przeciwdeszczowy (2 zł)
- świeczka do podgrzewacza (1 zł)
- zestaw trzech piłek plażowych (1 zł)

Razem: 10 zł. Ale wiecie co? Podczas zakupu wynegocjowałem zniżkę 1 grosz. Serio, to taki mój mały rewanż za lata dofinansowywania tego wszechobecnego spisku sprzedawców mówiących "czy może być bez grosika?". Tak więc łączny koszt rekwizytów to 9,99 zł, stąd tytuł gry.

Rozpoczęcie

      Od poprzedniej gry miejskiej minęło naprawdę dużo czasu! Była to "Maskarada" w styczniu 2012, a więc aż piętnaście miesięcy temu! Myliłby się jednak ten, który myślałby, że odpuściłem sobie granie w przestrzeni miejskiej, a projekt "9,99" jest najlepszym na to dowodem. Zgoda, ostatnio gry mojego autorstwa odbywają sie znacznie rzadziej niż dawniej. Nawet sam przy okazji "9,99" rzucałem pośród znajomych żartami, żeby wpadali na grę, bo to jedyny dzień w roku, kiedy robię tego rodzaju barwny event, a następna okazja dopiero w 2014, bo niestety sprzedałęm się korporacjom i pozostałe gry są zamknięte dla smutnych panów w garniturach. ;) To oczywiście nieprawda. Jasne, gry miejskie stały się również moim życiem zawodowym, ale nastąpiło to już bardzo dawno temu. Robię projekty realizowane całkowicie oddolnie, takie jak ten, a także projekty na zlecenie, ale zawsze oddzielałem te dwie kategorie projektów grubą linią i nadal planuję tak robić. Dlatego podczas kolejnych rozgrywek niezmiennie nie uświadczycie product placementu albo innego rodzaju ingerencji osób trzecich. Jesteśmy tylko my i działamy totalnie partyzancko, jak zawsze. A to, że kolejne gry robię rzadziej niż dawniej, związane jest przede wszystkim z bezustannymi poszukiwaniami nowych form wyrazu. Pamiętajcie, że w grach miejskich siedzę od 2005 roku, a więc już ósmy rok! Natomiast obszarem, w którym wyrażam się ostatnio najbardziej intensywnie, jest pisanie oraz wydawanie kolejnych książek. Zaczęło się od "Miasto to gra", czyli publikacji o grach miejskich, ale z czasem powędrowałem w zupełnie innych kierunkach.
      Tak więc co miałem Wam do zaoferowania po tak długiej nieobecności? Całkiem sporo! Pomysł na tego rodzaju grę narodził się już dawno, dawno temu, podczas którejś z wakacyjnych wizyt w nadmorskim namiocie z różnościami, który opisałem we wstępie. Pomysł dojrzewał, aż w końcu w maju zeszłego roku zdecydowałem się zakupić garść rekwizytów i przygotować projekt. Zarys scenariusza czekał na doszlifowanie oraz realizację niemalże rok, ale w końcu projekt "9,99" nadszedł!
      Aby usprawnić odprawę agentów, tym razem każda z osób pomagających mi przy grze wybrała sobie punkt kontrolny ze znacznym wyprzedzeniem. Zazwyczaj odprawa agentów wygląda tak, że przychodzimy na miejsce startu, rozdzielamy punkty, a następnie odwiedzamy każdy z nich. Podczas takiego spaceru pokazuję agentom miejsca, w których powinni stać, a osoby zajmujące się dokumentacją mają okazję poznać poszczególne punkty kluczowe dla rozgrywki. W przypadku "9,99" puściłem do agentów listę punktów z prośbą o wybranie sobie któregoś z nich i upewnienie się, że jest w 100% jasne, gdzie dany punkt się znajduje. Znacznie usprawniło to oraz przyspieszyło odprawę agentów. Nie jest to pierwszy raz, kiedy robię coś takiego (patrz: Urban Playground #11). Zazwyczaj jednak podczas przygotowań do gry staram się, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik i lubię osobiście upewnić się, że każdy będzie stał dokładnie tam], gdzie powinien. Przykład "9,99" pokazuje, że doskonale można obyć się bez tego rodzaju drobiazgowości. A plusy są ogromne - na odprawę agentów można poświęcić mniej czasu, a na właściwą rozgrywkę zostaje więcej energii. Pamiętajcie, że to nie jest tak, że podczas gry my się błogo chillujemy w oczekiwaniu aż odnajdziecie poszczególne punkty i wrócicie na start. Nie, wręcz przeciwnie! Cały czas biegamy po planszy, wizytując kolejnych agentów, rozmawiając z nimi, robiąc zdjęcia, nagrywając filmy. Dokumentujemy projekt i upewniamy się, że wszystko idzie jak trzeba. Tak więc dodatkowa porcja energii jest bezcenna!
      A ile tym razem mieliśmy tego biegania? No cóż, to nie jest najlepiej postawione pytanie, bo jest go zawsze sporo. Jeśli powiem, że "tym razem stosunkowo niewiele", to pomyślicie, że był to spokojny spacerek. Tymczasem wręcz przeciwnie! Czasami nadawałem takie tempo, że aż żal mi było agentów dokumentacji. To "stosunkowo niewiele" jest prawdą tylko wtedy, jeśli za punkt odniesienia weźmiemy pozostałe rozgrywki. A bywały przecież takie, że nie udawało nam się odwiedzić wszystkich punktów w regulaminowym czasie albo zdążyć na czas na moment zbierania kart gry! Tym razem jedno i drugie się udało. Mieliśmy dobrze opracowaną optymalną trasę przemieszczania się pomiędzy punktami i do tego od samego początku poruszaliśmy się w dosyć szybkim tempie. Czasami szybkim krokiem, czasami biegiem, ale dzięki temu mieliśmy naprawdę świetny czas. Co prawda pod koniec i tak byliśmy nieźle zmęczeni, ale wyszło całkiem nieźle, bo dotarliśmy wszędzie, gdzie chcieliśmy i do tego na czas wróciliśmy na start.
      Ale piszę o końcu, podczas gdy jeszcze nie napisałem nic o początku! Tak więc po kolei! Po odprawie agentów udałem się z agentami dokumentacji, żeby przygotować kilka rzeczy na planszy. Były one niezbędne do jednego z zadań ("Pudełka"). Gdy już zapoznacie się z treścią karty gry, z pewnością zrozumiecie, co takiego musieliśmy zrobić. Następnie było dosłownie kilka minut przerwy, po czym ja udałem się na tył Rotundy, a agenci fotodokumentacji wmieszali się w tłum graczy. Poczekałem jeszcze chwilę, po czym równo o godzinie 16:01 wyszedłem do uczestników.
      Świeci piękne słońce. Po przedłużającej się zimie mamy jeden z pierwszych tak ciepłych i słonecznych dni. Zapowiada się niezwykle przyjemna rozgrywka!
      Wyłaniam się zza Rotundy i z radością odkrywam, że na miejscu startu zgromadził się całkiem spory tłumek. Bez wzbudzania większego zainteresowania udaje mi się przemieścić w pobliże schodów prowadzących do przejścia podziemnego. Pamiętacie te gry, podczas których tłum rzucał się na mnie, żeby jak najszybciej zdobyć kartę gry? Mam wrażenie, że tym razem przez większość osób pozostałem niezauważony. Zgodnie z przygotowanym przed grą planem, wskakuję na murek przy schodach i unoszę ręce do góry, żeby przykuć uwagę.
      - Witam w grze! - wykrzykuję wówczas. - Zapraszam!
      Gracze mnie zauważają. Przypadkowe osoby również. Ciekawe, co ci drudzy sobie myślą? Czy biorą mnie za szaleńca?
      Momentalnie dziesiątki par oczu zwraca się w moim kierunku. Kolejni gracze zaczynają się zbliżać, pozostawiając za sobą osłupiałych przechodniów, którzy nie mają pojęcia, co takiego sie dzieje. Z góry wygląda to naprawdę niesamowicie.
      Czekam kilka chwil aż wszyscy się zejdą.
      - Zapraszam wszystkich tutaj! - oznajmiam i stoję tak jeszcze trochę, po czym zadaję pytanie. - Po co tu się zebraliśmy?
      - Żeby zagrać - odpowiada ktoś niepewnym głosem.
      - Dokładnie! - potwierdzam. - Kto chce wygrać?
      - Ja! - wykrzykuje jedna z osób, a po niej następne. - Ja! Ja! - odzywają się kolejne głosy.
      Ale nie wszyscy zdają się być przekonani, co do swojego pragnienia zwycięstwa. Niektórzy nic nie mówią.
      - Dobra, to zaczynamy! - oznajmiam i zwracam się w moją prawą stronę, skąd dobiegały najdonośniejsze okrzyki. - Tu było najgłośniej - informuję.
      Po mojej lewej stronie wyraźny pomruk niezadowolenia, oczywiście pośród śmiechów.
      Zaczynam rozdawać karty gry.
      - Dobra, będzie sprawiedliwie - stwierdzam i po rozdaniu kilku po prawej stronie, zaczynam wręczać je również z lewej.
      W górze pojawia się las rąk sięgających po karty gry.
      - Weź dwie! - ktoś krzyczy.
      - Weź cztery!
      - Ja chcę wygrać!
      Tłum napiera coraz bardziej.
      - Nie stratujcie mnie! - proszę. - Starczy dla wszystkich!
      Kilkadziesiąt osób walczących o karty gry przykuwa uwagę przechodniów. Niektórzy spośród nich również wyciągają ręce po tajemnicze kartki wzbudzające tak ogromne zainteresowanie. Starszy pan, kobieta w średnim wieku, ale również młodzi ludzie. To działa jak samonapędzający się mechanizm. Po chwili cała okolica Rotundy wypełniona jest niewielkimi grupkami pochłoniętymi lekturą kart gry. W dłoniach uczestników pojawiają się długopisy i telefony komórkowe. Ktoś coś notuje, ktoś gdzieś dzwoni. Trwają ożywione dyskusje. Stoję jeszcze przez kilka chwil na murku, obserwując to wszystko z góry i czekając na spóźnialskich, po czym zeskakuję i tonę gdzieś w tłumie graczy oraz przechodniów. Jeszcze trochę i podobnie jak uczestnicy projektu, wyruszę wrazz agentami dokumentacji w teren.

Karta gry



Rozwiązania

Punkt kontrolny nr 1 (wartość: 2 punkty)
Wskazówka:
Miejsce wciąż to samo,
choć różnie je zwano
Lecz jak tam trafić? Odpowiem, jeśli zapytasz mnie o zdanie.
ustal, co łączy Napoleona i Warszawskie Powstanie.
Czego chcieć więcej, jeśli nie percyzującej informacji dodatkowej?
Gdy będziesz na miejscu idź do części przeciwnej do zachodnio-południowej.

Odpowiedź:
      W pierwszych dwóch wersach chodzi o to, że poszukiwane przez graczy miejsce bez względu na to, jak było nazywane w różnych okresach historycznych, wciaż było tym samym miejscem. Ma to naprowadzić uczestników na odpowiedni tok myślenia, zgodnie z którym powiązanie pomiędzy Napoleonem a Powstaniem Warszawskim, o którym mowa w trzecim i czwartym wersie, nie ma charakteru ściśle historycznego, lecz raczej geograficzny. Tym powiązaniem jest to, że zarówno "Napoleon" jak i "Powstanie Warszawskie" użyczyły swojej nazwy poszukiwanemu przez graczy miejscu, którym jest dzisiejszy plac Powstańców Warszawy, kiedyś nazywany placem Napoleona. Piąty i szosty wers wskazują dokładniejszą lokalizację agenta, czyli północno-wschodnią część placu (północ jest przeciwieństwem południa, wschód zachodu, a więc północny-wschód można uznać za przeciwieństwo południowego-zachodu). Agent stał przy budynku NBP, ale nie było go tak łatwo zauważyć, ponieważ skrywał się pośród siatek i płotów otaczających plac budowy drugiej linii metra.

Punkt kontrolny nr 2 (wartość: 2 punkty)
Wskazówka:
złotym jednym siedzącego herbatą pośród trunkiem kojarzacej płynących odszukaj się kawą i ludzi w z miejsc Przy ulicy ze agenta

Odpowiedź:
      Po ułożeniu rozsypanki wyrazowej otrzymywaliśmy następujące zdanie: "Przy ulicy kojarzacej się ze złotym trunkiem odszukaj agenta siedzącego pośród ludzi w jednym z miejsc kawą i herbatą płynących". Chodzi tutaj oczywiście o ulicę Chmielną. Agent czekał na graczy przy stoliku w ogródku kawiarni Grycan przy przecięciu Chmielnej z Bracką. Zajadał się słodkościami, popijał kawką i spokojnie się relaksował. Takiemu agentowi to się powodzi!
      Gdy wraz z dokumentacją dotarliśmy do tego agenta, podsumowałem jego sytuację następującymi słowami:
      - To jest człowiek chilloutu! Siedzi, sączy sobie kawkę, zagryza rurką z kremem! Generalnie agentura popłaca!

Punkt kontrolny nr 3 (wartość: 2 punkty)
Wskazówka:
Na planszy odszukaj kilku agentów rzucających do siebie trzema piłkami. Na jednej z nich znajduje się poszukiwana przez Ciebie litera, a na pozostałych znaki zapytania. Spróbuj wypatrzeć literę i zanotuj ją na karcie gry.

Odpowiedź:
      Agenci mieli powiedziane, że mogą wybrać sobie dowolną lokalizację na terenie parku przy PKiN. Wybór padł na... wnętrze ogromnej fontanny od strony Świętokrzyskiej. Póki co jeszcze nie było w niej wody, więc trójka agentów wskoczyła do środka i rozpoczęła zabawę dmuchanymi piłkami.
      Oczywiście agenci z tego punktu kontrolnego nie musieli przez cały czas trwania gry bez przerwy rzucać piłką, bo z pewnością szybko bo się wykończyli. Mogli się chilloutować, raz na jakiś czas zmieniać, grać dwoma piłkami, trzema albo jedną. Choć piłki były w ruchu, to zlokalizowanie tej właściwej oraz odczytanie litery nie powinny sprawić graczom większego problemu, ponieważ została ona zapisana dosyć czytelnie. Jednak na wszelki wypadek agenci zostali poinstruowani, żeby nadmiernie nie utrudniać uczestnikom sprawy i pozwolić im zgarnąć to, czego szukają.

Punkt kontrolny nr 4 (wartość: 2 punkty)
Wskazówka:
Na rogu ulic *o***l i **ł*********o.

Odpowiedź:
      Jedyną kombinacją ulic, jaką da się podstawić pod zagwiazdkowane nazwy, jest róg ulic Foksal i Gałczyńskiego. W okolicy znajduje się wiele ładnych kawiarni i restauracyjek, pośród których przechadzają się uśmiechnięci i dobrze ubrani ludzie. Przed lokalami wystawione są liczne stoliki, a agentka siedziała przy jednym z nich.

Punkt kontrolny nr 5 (wartość: 2 punkty)
Wskazówka:
Przy jednym ze stolików na rogu Ś************** i M************** siedzi agent, który postawił na swoim stoliku świeczkę. Świeczka płonie i z każdą minutą poszukiwana przez Was litera jest coraz słabiej widoczna. Trudno powiedzieć, do której minuty gry przetrwa.

Odpowiedź:
      Róg Ś************** i M************** to róg Świętokrzyskiej i Marszałkowskiej. Właśnie tam przy jednym ze stolików przed restauracją McDonald's miał usiąść agent. Niestety, z powodu budowy drugiej linii metra, strefa stolików w tym roku nie funkcjonuje, gdyż w jej miejscu znajduje się plac budowy. Przyznam szczerze, że nie sprawdziłem, czy stoliki rzeczywiście tam stoją (zawsze były!). Dla wszystkich projektantów gier miejskich powinno to być argumentem za tym, żeby przed grą odwiedzać punkty, które mają być integralną częścią rozgrywki. Wielokrotnie to powtarzam, a tymczasem sam zaliczyłem w tej kwestii wpadkę. Czasami oczywiście się tego nie robi, np. jeśli czasu na przygotowania jest bardzo nało albo jeśli dana okolica jest nam bardzo dobrze znana i do tego niezmienna, ale jak widać czasem nawet rzeczy, które "przecież zawsze były", także potrafią zniknąć!
      Na szczęście stoliki przed McDonald'em są do tego stopnia zakorzenione w świadomości mieszkańców miasta, że przestały być po prostu opisem przestrzeni, a stały się wręcz nazwą miejsca. Dlatego też gracze nie mieli większych problemów z odszukaniem tego punktu. Agentka siedziała na murku tuż obok strefy, gdzie zazwyczaj znajdowały się stoliki. Po przybyciu na punkt kontrolny wyciągnęła świeczkę, zapaliła ja i zaczęła wyczekiwać kolejnych graczy. Była to jedna z tych okrągłych świeczek-podgrzewaczy, a litera została wypisana markerem na jej powierzchni.
      Więcej problemów niż nieistniejące stoliki przysporzyła graczom właśnie topniejąca świeczka, która rozpuszczając się, sprawiała, że z każdą minutą zapisana na jej powierzchni litera "I" stawała się coraz niej czytelna. Według agentki symbol stał się kompletnie niewidoczny po około 50 minutach rozgrywki, ale już po 20 minutach zniknęła jego znaczna część, utrudniając tym samym graczom poprawną identyfikację. Wyraźnie widać to na kartach odpowiedzi, gdzie oprócz prawidłowego "I", pojawiały się również następujace litery: J N K O T. Ktoś wpisał jednocześnie "L" oraz "I", ale taka odpowiedź oczywiście nie mogła zostać uznana.
      Od razu wyjaśniam, że wariant z podłużną świecą, która staje się coraz krótsza i krótsza, nie przeszedłby, ponieważ pali się ona zbyt wolno i zanim litera by się stopiła, to gra już dawno dobiegłaby końca.

Punkt kontrolny nr 6 (wartość: 2 punkty)
Wskazówka:
Łącząc słowa przypadkowo i rozmysłem,
zastanawiając się nad kolejnym rymem,
niespodziewanym połączeniem nagle zabłysłem,
pełnej procentów cytryny ze smakowym dymem.

Odpowiedź:
      Pełna procentów cytryna" to bar i klub Lemon przy ulicy Sienkiewicza, natomiast smakowy dym to dym z fajki wodnej, a lokal serwujący tego typu atrakcje to np. znajdujący się na przeciwko Lemona Sheesha Lounge. Tym, co łączy ze sobą te dwa miejsca jest fakt, że ich wejścia znajdują się niemalże naprzeciw siebie, przy ulicy Sienkiewicza i to właśnie pomiędzy dwoma wspomnianymi lokalami należało szukać agenta.

Pudełka (wartość: 3 x 2 punkty)
Wskazówka:
Na planszy ukryte zostały trzy niewielkie białe pudełeczka z lusterkiem, takie jak to widoczne na zdjęciu poniżej. Normalnie służą do przechowywania szminki, ale na potrzeby tej gry schowane w nich zostały pewne bonusowe hasła, których zapisanie na karcie odpowiedzi przełoży się na dodatkowe punkty. Są to pytania (nie odpowiadajcie na nie), a każde z nich jest warte 2 punkty. Z tej możliwości skorzysta jedynie ta drużyna, która odnajdzie pudełko jako pierwsza. Po otwarciu wieka i spisaniu ciągu znaków jej członkowie mogą zrobić z pudełkiem co chcą, a tym czymś raczej nie będzie ponowne odłożenie go na miejsce. Żeby było trudniej, hasła na znajdujących się w środku świstkach zapisane są w lustrzanym odbiciu, ale na szczęście pudełeczka wyposażone są w niewielkie lusterka. To ważne, żeby przepisać hasło prawidłowo, co do znaku, ponieważ nawet jedna błędnie przepisana litera jest jednoznaczna z nieprzyznaniem punktów.



Gdzie szukać tych pudełek? Mogą być gdziekolwiek! Leżeć na planszy, być przyczepione do ubrania agenta... No dobrze, jeśli chodzi o pierwsze z nich, to będzie pewna podpowiedź. Gdzieś w parku przy Pałacu Kultury i Nauki trzeba odszukać surrealistycznie wyglądające miejsce, w którym znajduje się pełno wbitych w ziemię widelców w kolorze intensywnego różu. Pod każdym z nich ziemia jest ubita w takim samym stopniu, ale tylko jeden znaczy miejsce, w którym zakopano niewielkie białe pudełeczko.

Jak wiele czasu stracisz, przekopując ziemię pod każdym z widelców, zanim trafisz na ten właściwy? A może pudełeczka już dawno tam nie ma, bo zostało znalezione przez innych graczy? Tu może zdarzyć się wszystko. Uczestnicy, nawet jeśli sami nie odnajdą pudełka, mogą wykorzystać ten punkt do utrudnienia Tobie zadania i sprawienia, że zmarnujesz cenne minuty. W jaki sposób? Na przykład, bez względu na to, czy uda im się wykopać pudełko, czy nie, mogą zabrać wszystkie widelce, co do jednego, abyś wciąż rozglądał się za tym surrealistycznym obszarem i był skazany na niepowodzenie w jego odszukaniu. Mogą też, po odnalezieniu pudełka, zakopać je ponownie i ukryć w nim fałszywe hasło, żebyś dodatkowo zmarnował kilkadziesiąt sekund na przepisywanie go na kartkę. Wreszcie, jeśli sami nie chcą tracić czasu na przekopywanie ziemi, ale zależy im na sprawieniu, by żadna z drużyn nie miała szans na zdobycie tych dodatkowych punktów, mogą poprzestawiać widelce w inne miejsce, bez rozpoczynania poszukiwań samemu.

Odpowiedź:
      Las różowych widelców wyrósł w parku przy PKiN od strony Alej Jerozolimskich. Znajduje się tam wzgórze, którego powierzchnia jest wielkim zegarem porośniętym kwiatami. Tak, mamy coś takiego w Warszawie, choć większość osób nie jest tego świadoma. Miłośnicy miejskich rozgrywek powinni pamiętać to miejsce z jednej z poprzednich gier. Na tyłach wspomnianego wzgórza rosną drzewa i to właśnie w ich cieniu zostało ukryte pierwsze pudełko. Dołek wykopałem oczywiście trzonkiem widelca. Kilka chwil później wbiłem tam ich dwadzieścia. Pod jednym z nich czekało na graczy tajemnicze białe pudełeczko z lusterkiem w środku. W wymoszczonym czerwonym materiałem wnętrzu znajdowała się karteczka z napisem wydrukowanym w lustrzanym odbiciu...
Napis ukryty w pudełku głosił "Dokąd zmierza plan wdrażany konsekwentnie od kilku lat?". Drużyna, która odnalazła karteczkę zanotowała go na karcie odpowiedzi. Pozostałe pytania nie znalazły się na żadnej z kart, które wróciły do mnie po grze. Czyżby pudełka zabrali przypadkowi przechodnie? Jak musieli się czuć, gdy poznali ich zawartość? Drugie pudełko zotało postawione na murku na placyku przy stacji metra Centrum, tuż obok wejścia do przejścia podziemnego. Trzecie pudełko umiesciłem w otworze w ścianie w zaułku przy kinie Atlantic. To sporych rozmiarów dziura, z której wystawały jakieś kable elektryczne. Pozostałe dwa hasła, które mieli odszukać gracze, brzmiały następująco:
      - Czym jest „Elementarz”?
      - Czym są hasła będące rozwiązaniami kilku ostatnich gier?
      Takie pytania znalazły się tam oczywiście nieprzypadkowo. Choć do tej pory nigdy nie zostało to powiedziane wprost, to jednak ostatnie gry coś ze sobą łączy. Przyjrzycie się uważniej projektom realizowanym w latach 2011-2013 oraz wnikliwie badajcie kolejne. Są częścią większej całości, której być może teraz jeszcze nie dostrzegacie, ale za jakiś czas ujrzycie ją w pełnej krasie. Oto plan o niezwykłym rozmachu, którego wdrażanie rozpoczęło się jeszcze przed wydaniem książki „Kod, czyli rzeczy, które zauważasz w mieście, gdy wpatrujesz się w nie odpowiednio długo” (2010).
      Co ciekawe, większość agentów nie została uprzedzona o tym, że wspomniane pudełeczka będą częścią gry. Podczas odprawy agentów nie było po prostu takiej potrzeby. Poinformowani zostali jedynie agenci dokumentacji. Właśnie dlatego osoby stojące na punktach kontrolnych reagowały niemałym zdziwieniem, gdy kolejni gracze pytali je o pudełka na szminkę.

Karty (wartość: ? punktów)
Wskazówka:
Po planszy rozsypane są karty. W sumie ukryto dwie talie, czyli łącznie 108 kart. W trakcie gry uważnie rozglądaj się w poszukiwaniu rozsypanych kart, ponieważ dzięki nim zdobywasz dodatkowe punkty, które mogą nie tylko przeważyć szalę zwycięstwa na Twoją korzyść w sytuacji, gdy będziesz szedł łeb w łeb z innym graczem, ale równie dobrze zbieranie kart i wymienianie ich z innymi graczami może stać się podstawą Twojej strategii w tej rozgrywce. Każda karta warta jest 0,25 punkta. Kartami można się wymieniać z innymi graczami na dowolnych zasadach. Jeśli uzbierasz parę, jest ona warta 1 punkt, jeśli trójkę, zdobywasz 2 punkty, natomiast cztery karty o takiej samej wartości dają ci 3 punkty.

Odpowiedź:
      Podczas odprawy wyjąłem karty z obu talii, starannie je przetasowałem, po czym wręczyłem każdemu z agentów po kilkanaście kart z prośbą, aby poukrywali je w dowolnych miejscach w drodze do ich punktów kontrolnych. Agenci zostali poinstruowani, żeby zacząć rozkładać karty jak najbliżej godziny szesnastej (moment rozpoczęcia gry), tak aby zmierzający na miejsce startu gracze nie zainteresowali się nimi po drodze. Karty mogły znajdować się wszędzie - na chodnikach, ławkach, murkach, w doniczkach, w witrynach sklepów, wetknięte w szczeliny w ścianach itd. Agenci otrzymali łącznie 108 kart i niezwykle skutecznie rozsiali je po terenie gry. A gracze, przemieszczając się od punktu, do punktu uważnie wypatrywali kolejnych kart i łącznie odzyskali 45 z nich. Jednak nie tylko agenci z punktów kontrolnych byli odpowiedzialni za rozrzucanie kart. Część z nich miała również agentka wideodokumentacji, wiec rozrzucaliśmy je przemieszczając się po mieście i odwiedzając poszczególne punkty.
      Z tego, co mówiliście, aktywnie korzystaliście z możliwości wymieniania się kartami z innymi ekipami. Chyba zgodzicie się, że to ciekawy powiew świeżości w mechanice gry!

Punkt za komentarz (wartość: 1 punkt)
Wskazówka:
Każda gra jest mozaiką doświadczeń jej uczestników. Czasami nadsyłacie maile lub publikujecie wpisy na Facebooku. Tym razem ten wkład w kolektywne tworzenie podsumowania gry będzie dodatkowo premiowany. Wystarczy w ciągu trzech dni od zakończenia rozgrywki zostawić na facebookowej stronie "Kod, czyli rzeczy, które zauważysz w mieście, gdy wpatrujesz się w nie odpowiednio długo" wpis z opisem własnych doświadczeń z gry (jakaś ciekawa sytuacja, kilka sytuacji, ogólne wrażenia, jak wyglądały Wasze negocjacje przy wymianie kart) oraz podpisać go nazwą drużyny (wystarczy jeden post na gang, choć większa liczba mile widziana, lecz nie nagradzana), aby otrzymać dodatkowy punkt. To nie musi być długi elaborat, ale wypowiedzi typu "było fajnie" lub "zjebaliście sprawę" nie będą punktowane. ;)

Odpowiedź:
      Z możliwości zdobycia punktów tym sposobem skorzystały trzy drużyny. Raczej mało, jak na tak łatwą metodę na zwiększenie swojej przewagi. To chyba kolejny dowód na to, że liczy się nie tyle zwycięstwo, co dobra zabawa w terenie. Ale z drugiej strony, jeśli już pojawia się szansa na dodatkowy punkt, to chyba warto z niej skorzystać, prawda? Zresztą spójrzcie na tabelę wyników i zobaczcie, jak bardzo istotna w ostatecznym rozrachunku okazała się możliwość zdobycia dodatkowego punktu w ten sposób. Pierwsze i drugie miejsce dzieli jedyni 0,25 punkta!

Tabela wyników

01. Anka i Czesiek [punkty: 15, w tym 10 za PK, 2 za K 1p4j, 2 za pudełko, 1 za komentarz]

02. Michał Dąbrowski [punkty: 14,75, w tym 10 za PK, 4,75 za K 1t2p3j]

03. Ciapasy [punkty: 12, w tym 10 za PK, 1 za K 1p, 1 za komentarz]
04. Genitalee [punkty: 12, w tym 12 za PK]

05. Zuzak i Rufus [punkty: 10,5, w tym 10 za PK, 0,5 za K 2j]

06. Paradzińska Joanna [punkty: 10, w tym 10 za PK]

07. 44:3a [punkty: 9,5, w tym 8 za PK, 1,5 za K 1p2j]

08. Hary [punkty: 9,25, w tym 8 za PK, 1,25 za K 1p1j]

09. Dobaja [punkty: 9, w tym 8 za PK, 1 za komentarz]

10. Jarek [punkty: 8,75, w tym 8 za PK, 0,75 za K 3j]

11. Sz [punkty: 8,25, w tym 8 za PK, 0,25 za K 1j]
12. Michał CWB [punkty: 8,25, w tym 8 za PK, 0,25 za K 1j]
13. Bogumiła Chodzyńska [punkty: 8,25, w tym 8 za PK, 0,25 za K 1j]

14. Mozerek [punkty: 7,75, w tym 6 za PK, 1,75 za K 1p3j]

15. Ola Kołtuniak [punkty: 7,5, w tym 6 za PK, 1,5 za K 1p2j]

16. Asia [punkty: 6,25, w tym 6 za PK, 0,25 za K 1j]
17. Kasia Wierzejska [punkty: 6,25, w tym 6 za PK, 0,25 za K 1j]

18. M3 [punkty: 4,25, w tym 4 za PK, 0,25 za K 1j]

19. Czarnomora [punkty: 4, w tym 4 za PK]
20. [ktoś się nie podpisał, punkty: 4, w tym 4 za PK]

Legenda:
Punkty - ogólna liczba punktów
PK - liczba punktów za punkty kontrolne
K - liczba punktów za karty
xt, xp, xj - liczba zebranych trójek, par oraz pojedynczych kart, gdzie x oznacza liczbę

O dokumentacji

      Warto wspomnieć, że w trakcie gry mieliśmy pewne problemy z kamerą. Zawsze staram się zapewnić jak najlepszą dokumentację projektu i za każdym razem, oprócz agentów na punktach, częścią gry są również agenci dokumentacji. Zazwyczaj jest to jedna osoba z kamerą (podczas UP#12 wyjątkowo były aż dwie) i co najmniej jedna z aparatem fotograficznym (choć zazwyczaj jest ich więcej, podczas "9,99" fotografów było dwóch).
      Niestety, od jakiegoś czasu moja wysłużona kamera cyfrowa zaczyna sprawiać problemy. To świetny model (thx, Sony DCR-HC90!), ale ma już swoje lata, przez co czasami pojawiają się problemy z mechanizmem odpowiedzialnym za wysuwanie taśmy DV i prowadzenie jej we wnętrzu kamery. Sprzęt całkowicie odmawia wówczas współpracy, a jedynym ratunkiem jest poszturchanie śrubokrętem znajdującego się we wnętrzu trybika. Dlatego też na "9,99" wyruszyłem wyposażony w śrubkokręt i okazało się to bardzo dobrym posunięciem, ponieważ rzeczywiście ze dwa razy musiałem go użyć.
      Natomiast podczas trzeciej awarii kamera postanowiła odmówić dalszej współpracy, więc agentka zaczęła wówczas filmować swoim telefonem. Dobre to czasy, w których praktycznie każdy ma przy sobie zapasową kamerę w komórce! Ja jednak nie dawałem za wygraną i wciąż dłubałem śrubokrętem w mechanizmie, aż w końcu wysłużony sprzęt ponownie zaczął działać. Nie zmienia to jednak faktu, że naszą wizytę w punkcie kontrolnym nr 4 (a także moje próby naprawienia kamery!) mamy uwiecznione przy pomocy iPhone'a. A jeszcze kilka lat temu w takiej sytuacji pozostalibyśmy całkowicie bez dokumentacji!
      Jak wygląda praca agentów foto i wideo w trakcie gry? Najpierw pobieżnie dokumentujemy odprawę agentów. Następnie, tuż przed grą, ja znikam za Rotundą, a agenci foto i wideo mają 1-2 minuty na sfilmowanie oraz obsfotografowanie graczy stojących na miejscu startu. Następnie ja również pojawiam się na miejscu startu i dokładnie dokumentowany jest początek rozgrywki. Agenci starają się uchwycić każdy aspekt tej chwili - moment rozdawania kart gry, uczestników zapoznających się z instrukcjami, zdezorientowanych przechodniów. Później, gdy już część graczy ruszy w teren, my także zaczynamy przemieszczać się po planszy. Staramy się przy tym uważać, żeby gracze nas nie szpiegowali, bo wówczas bardzo łatwo poznaliby lokalizacje wszystkich punktów. Zresztą mam wrażenie, że uczestnicy w większości nie są zainteresowani takimi nieczystymi zagraniami, bo liczy się dla nich przede wszystkim dobra zabawa, a nie maksymalizowanie wyniku za wszelką cenę.
      Podczas odwiedzin poszczególnych punktów postępujemy w podobny sposób. Do kamery czytam wskazówkę oraz tłumaczę, w jaki sposób należało się z nią uporać. Na ciągłym ujęciu podchodzę do agenta i zaczynam z nim przez chwilę rozmawiać (chyba, że droga do agenta jest jeszcze daleka, wtedy pozwalamy sobie na cięcie). Agenci fotodokumentacji najpierw robią wspólne zdjęcie mnie i agentowi, a następnie samemu agentowi. Ściślej rzecz ujmując, nie są to pojedyncze fotografie, lecz cała seria. Następnie, jeśli akurat w pobliżu punktu kontrolnego są uczestnicy, dokumentujemy ich interakcję z punktem kontrolnym (spisywanie treści identfikatora, rozglądanie się po okolicy, notowanie odpowiedzi). Następnie pędzimy dalej, w poszukiwaniu kolejnego punktu. Po drodze jesteśmy cały czas wyczuleni na wszechobecnych graczy. Musimy być gotowi, żeby spontanicznie zacząć ich filmować oraz fotografować! Czasami mamy również jeszcze inne zadania. Na przykład w przypadku "9,99" staraliśmy się też odnaleźć w przestrzeni miejskiej poszukiwane przez graczy karty z talii i je również sfilmować i sfotografować.
      Na koniec docieramy pod Rotundę, gdzie filmujemy moment zbierania kart gry. Tu możemy pozwolić sobie na cięcia, jako że jest to proces znacznie mniej dynamiczny niż rozpoczęcie gry.
      I to właściwie by było na tyle, jeśli chodzi o dokumentację. Ma ona nie tylko charakter pamiątkowy, ale również ułatwia pisanie raportu takiego jak ten. Właśnie dzięki nagraniom wideo, transkrypcje tego, co mówimy w trakcie projektu są tak wierne rzeczywistości. Mowa potoczna często wygląda dziwnie na piśmie, ale zawsze zależy mi na jak najwierniejszym przedstawieniu tego, co działo się w trakcie rozgrywki.
      A jak tym razem wyglądało zakończenie gry? Proszę bardzo, oto odpowiedź. Wystarczy uruchomić film!

Zakończenie

      Pewnym krokiem wchodzę na plac przed Rotundą i unoszę ręce do góry.
      - Kto ma coś dla mnie? - wykrzykuję, przykuwając uwagę zgromadzonych wokoło graczy.
      Po raz kolejny wprawiam przypadkowych przechodniów w niemałe zdumienie. Po ich minach widać, że zastanawiają się, co tu się właściwie dzieje.
      Zaczynam zbierać karty odpowiedzi. Proszę graczy, aby zawinęli w nie odnalezione na planszy karty z talii. Wracają do mnie świstki papieru z odręcznymi zapiskami uczestników. Mijają kolejne sekundy.
      - Czy ktoś coś dla mnie ma jeszcze? - pytam w końcu. - Nie mam na myśli łapówek.
      Wciąż czekam, aż wszyscy oderwą dolną część karty gry i mi ją oddadzą.
      Trwają ożywione dyskusje o punktach kontrolnych. Uczestnicy snują plany relaksu po grze.
      - To co, teraz idziemy do którejś z tych ładnych knajpek, które mijaliśmy po drodze, tak? - proponuje jedna z uczestniczek.
      - Kto jeszcze coś tam wyrywa? - pytam. - W sensie karty, a nie ludzi.
      Sądząc po tym, co dzieje się wokoło, jest jeszcze troche takich osób. Zbieranie kart gry trwa.
      - Ktoś jeszcze? - pytam. - Ręka w górę, kto jeszcze nie oddał, żebym wiedział, czy już możemy zakończyć! - proponuję. - Ktoś? Na kogoś czekamy jeszcze? Wszyscy? Wszyscy oddali?
      Wciąż dostaję informacje, że to jeszcze nie wszyscy. Pozostaje więc czekać i co jakiś czas sprawdzć, czy to już.
      W międzyczasie z punktów wracają też agenci. Zwrot identyfikatora albo rekwizytu, uścisk dłoni i podziękowania.
      Minie jeszcze trochę czasu, zanim będę mógł zamknąć grę.
      - Dobrze, słuchajce, w takim razie dziękuję Wam za udział w grze! - mówię w końcu. - Wyniki niebawem. W ciągu kilku dni powinny się pojawić- stwierdzam. - Łatwo było? Trudno? Jakieś refleksje? - dopytuję.
      Padają pytania o pudełka oraz widelce. Zapewniam, że wszystko będzie w raporcie. Dokładne lokalizacje punktów i rozwiązania zagadek. Nie będąc pewnym, w jaki sposób sprawdził się pomysł z rozsypanymi na mieście kartami, pytam graczy, czy się nimi wymieniali.
      - Taaak! - zapewniają jedni.
      - Nie było czym - mówią inni.
      Czekamy jeszcze trochę, próbując ochłonąć po rozgrywce. W końcu jednak trzeba będzie się rozejść.
      - Słuchajcie, to dziękuję Wam wszystkim za udział w grze! - mówię w pewnej chwili. - To jest ten moment, kiedy rozchodzimy się! Możemy sobie pogratulować udanej rozgrywki! Dziękuję wam za przybycie, dziękuję agentom za agenturę!
      Zaczynam bić brawo i w tym samym momencie dołączają do mnie również uczestnicy.
      - Kiedy kolejna? - dopytuje jeden z graczy.
      Rozkładam bezradnie ręce, nie będąc w stanie udzielić satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie.
      - Jak to nie wiadomo? - docieka dalej uczestnik.
      - Nie wiem kiedy kolejna gra, odpowiadając na pytanie - wyjaśniam, zwracając się do wszystkich zgromadzonych.
      - Dlaczego? - nie daje za wygraną gracz.
      - Bo jeszcze nie wiadomo - ucinam.
      - Ale będzie?
      - Będzie! - zapewniam.
      Ponownie dziękuję graczom i żegnam się z nimi.
      - Dobra. Dziękuję. Jeszcze raz. Na razie! Cześć!
      Uczestnicy powoli zaczynają się rozchodzić. Stoję pod Rotundą jeszcze przez jakiś czas i rozmawiam z agentami o rozgrywce.
      - Możemy sobie sukcesu pogratulować - stwiedzam. - Dzięki jeszcze raz za pomoc. No i tyle!
      W tym momencie nagranie z kamery się urywa.
      Postaliśmy tam jeszcze trochę, pokazałem agentom moją nową książkę, czyli "Various Faces of Almightiness", a jakiś czas później rozeszliśmy się. Dla agentów ta gra dobiegła już końca, ale dla mnie to jeszcze nie czas na odpoczynek. Trzeba przygotować raport, który właśnie czytacie.
      Jestem zmęczony i najchętniej zostałbym jeszcze na mięście i nacieszył się słońcem, ale wiem, że jeśli nie zajmę się raportem bezpośrednio po grze, to później będzie znacznie trudniej. Wracam do domu, by zacząć podliczać wyniki, pisać i przeglądać dokumentację projektu (okaże się wówczas, że na starcie rozdałem 49 kart gry, a wróciło ich do mnie 20). Jest to zadanie o tyle przyjemniejsze, że mam poczucie, iż projekt okazał się ogromnym sukcesem.
      A to wszystko za jedyne 9,99! No, prawie, bo przecież są elementy składowe, których nie sposób przeliczyć na złotówki.
      Wspaniała pogoda i niezwykła atmosfera, które towarzyszyły nam tamtego dnia, są jednymi z nich!