Kontrolowane Przelanie Nastroju

Kiedy?: 1 października 2005
Gdzie?: metro Centrum

Plan jest prosty i opiera się na fakcie, że pozytywne i negatywne emocje mogą rozprzestrzeniać się po ludziach. Innymi słowy, gdy odpowiednio duży procent osób zebranych w jednym miejscu będzie roześmianych i bardzo zadowolonych, to nastrój ten powinien udzielić się także reszcie (oczywiście z wyjątkami).

A gdyby tak zebrać w jednym miejscu dużo pogodnych osób i przeprowadzić takie kontrolowane przelanie nastroju? Smutni ludzie staliby się na jakiś czas weselsi i w większości nawet by się nie zorientowali dlaczego.

Tak więc plan Ruchu Konsekwentnego Poprawiania Atmosfery polega na zebraniu odpowiedniej liczby osób w pierwszym wagonie metra. Wszyscy byliby pogodni, uśmiechnięci i optymistycznie rozmawiali o przyjemnych rzeczach (bezpośrednio przed akcją można wprawić się w dobry nastrój jakimś filmem albo muzyką). Oczywiście do czegoś takiego potrzebne jest poparcie wielu osób, dlatego jeśli podoba Ci się ta inicjatywa to wpadnij na Kontrolowane Przelanie Nastroju i weź ze sobą jeszcze kilka osób.

Tylko od Was zależy jak zinterpretujecie ten pomysł. Jeśli przychodzicie sami, wystarczy że przez cały czas akcji będziecie po prostu uśmiechnięci. Jeśli jedziecie z kimś znajomym, to możecie uciąć sobie jakąś pozytywną konwersację. Oczywiście mile widziane zagadywanie do innych uczestników akcji (rozpoznasz ich po uśmiechu na twarzy). Co jakiś czas można przejść w inne miejsce wagonu, ale pamiętajcie, żeby wszystko wyglądało naturalnie. Nie chcemy, żeby pasażerowie rozgryźli nasz misterny plan.

Koniecznie zostaw nam swój e-mail w znajdującym się na stronie formularzu. Dzięki temu będzie można wstępnie oszacować ilość osób zainteresowanych inicjatywą, a ty dostaniesz maila z przypomnieniem.

Na koniec kilka faktów. Kontrolowane Przelanie Nastroju odbędzie się już w sobotę 1 października 2005 (data łatwa do zapamiętania; początek miesiąca i roku akademickiego). Zaczynamy na stacji metra Centrum, z peronu w stronę Kabat. Umawiamy się, że interesuje nas pierwszy pociąg który wjedzie na peron po godzinie 15:31 (zegarki są na stacji). Zajmujemy pierwszy wagon (uwaga! chodzi tylko i wyłącznie o pierwszy wagon). Po wejściu do pociągu staramy się rozmieścić w miarę równomiernie, tak żeby w każdym zakątku stał ktoś "pozytywny". Po dojechaniu na stację Wilanowska wysiadamy z metra i stajemy na peronie. Czekamy na pociąg w przeciwnym kierunku, którym wracamy do centrum na takich samych zasadach. Tam akcja dobiega końca. Rozstajemy się z uśmiechem na ustach, doskonale wiedząc, że właśnie zrobiliśmy coś wyjątkowego. Poprawiliśmy atmosferę.

Trudne początki

      Już po Kontrolowanym Przelaniu Nastroju. Na początek wielkie dzięki dla tych którzy się pojawili, a wbrew pozorom nie było nas aż tak dużo. Czy stosunkowo niska frekwencja była spowodowana tym, że informacja o inicjatywie dotarła do zbyt małej liczby osób? A może zawiniła "smutna" pogoda? To raczej nie wina samego pomysłu, bo ten przyjęliście entuzjastycznie. Tak więc co się stało, że było nas tyle ile było? Pomyśleć, że jeszcze dziś rano zastanawiałem się jak poradzimy sobie z nadmiernym tłokiem w pierwszym wagonie. W każdym razie działamy eksperymentalnie, więc musimy się liczyć z tym, że początkowo może nie być idealnie.
      Istotne jest, że zarówno teraz jak i podczas pretestów (testowaliśmy ten pomysł w czerwcu) dotarły do mnie informacje od osób, które pojawiły się na akcji, ale nie zostały uwzględnione podczas liczenia "wtajemniczonych". Jaki z tego wniosek? A no taki, że osoby te działały bardzo dyskretnie. Tak więc możliwe, że z frekwencją nie było wcale tak źle, tyle że uczestnicy obrali skrajnie różne strategie i część wolała poprawiać nastrój raczej subtelnie, a inni w sposób bardziej widoczny, przez co przytłumili tych pierwszych. Poza tym wiem też o trzech "wtajemniczonych" osobach, które dosiadły się na stacji Politechnika, a oznacza to, że takich poprawiaczy atmosfery mogło być więcej. To może jednak wina scenariusza? Czy nie trzeba było przypadkiem dokładniej dookreślić tego, co bedziemy robić po wejściu do wagonu?
      Jeśli liczy się efekt końcowy, to w naszym przypadku niestety nie wyszło perfekcyjnie, choć nie było też tragicznie. Z informacji, które dotarły do mnie już po akcji, wynika, że uczestnicy bardzo dobrze się bawili, ale pamiętajcie, że to nie wszystko. Mieliśmy działać dla poprawienia atmosfery, a nie tylko naszego samopoczucia. Tak więc niestety grupa "widoczna" od pewnego momentu zaczęła sprawiać wrażenie osób, które się znają, a grupa "subtelna" tak doskonale wmieszała się w tłum, że była od niego nieodróżnialna. Tak więc rezultat nie był dokładnie taki jak planowaliśmy, ale w pewnym stopniu poprawiliśmy jednak atmosferę. Widzieliście miny osób, które ze zdziwieniem obserwowały Chihuaha (cziułała) rozchodzące się raz z jednej raz z drugiej strony wagonu? Jeden pasażer już chyba toczył ze sobą wewnętrzny bój o to czy przypadkiem nie warto by się do nas przyłączyć. Były też różne inne fajne spontatnicznie zaaranżowane inicjatywy typu "czapka pokoju" krążąca pomiędzy uczestnikami albo łańcuszek machających sobie osób. Dla nieobecnych dodam jeszcze, że w pewnym momencie przenieśliśmy się do wagonu numer dwa, bo w pierwszym, tak jak już wsponiałem, po pewnym czasie zaczęliśmy wyglądać na ekipę znajomych. W nowym wagonie mieliśmy czyste konto, więc mogliśmy zrealizować pomysł z "obcymi" osobami machającymi do siebie z różnych miejsc wagonu. wysiedliśmy na stacji Wilanowska, na którą po chwili wjechał pociąg, więc biegiem rzuciliśmy się w stronę pierwszego wagonu, gdzie w drodze powrotnej zainicjowaliśmy między innymi wspomnianą już Chihuahuę.
      Gdzieś po drodze przeżyliśmy najprzyjemniejszą w naszym życiu kontrolę biletową (widzieliście radość emanującą od pana kanara?), spłoszyliśmy grupę "sportowców", kulturalnie rozstąpiliśmy się, gdy wsiadała pani z wózkiem, a nawet ktoś zwrócił uwagę panów policjantów (tak, dosiedli się do nas na stacji Politechnika) na to, że dzięki nim czujemy się w wagonie tak bezpiecznie jak nigdy.
      "Kontrolowane Przelanie Nastroju" można podsumować dwoma słowami - "trudne początki". Nie wiadomo do końca dlaczego, ale nie wyszło tak jak wyjść powinno. Może i rozerwaliśmy sie w oryginalny sposób, ale esencja tej inicjatywy jakby gdzieś uciekła. Najważniejsze, żeby się nie poddawać i konsekwentnie dążyć do realizacji celu. Tak więc? Poprawiliśmy atmosferę, ale następnym razem zrobimy to jeszcze lepiej!

















Fotek jest jeszcze więcej. Wszystkie znajdziesz tutaj.
Jest to plik RAR zabezpieczony hasłem. Hasło to "niezgadniesz".